niedziela, 10 lutego 2013

Jak Kościół Unię oszukał. I jak przypadek, znaczy wszystko…


[…]Największym przekrętem są pieniądze przyznawane parafiom na remont pomieszczeń z przeznaczeniem na działalność kulturalną: na kawiarenki dla młodzieży, sale spotkań, bawialnie, biblioteki. I Unia chętnie daje pieniądze na przykościelną kulturę, ale finalnie nie ma żadnych dzieł, żadnych kawiarenek, bibliotek.[…]
To fragment artykułu „Dlaczego mi smutno, ekscelencjo – czyli pięć powodów, żeby zrzucić sutannę i jeden żeby tego nie zrobić” – Duży Format (GW 07.02.2013r.)

Droga Gazeto Wyborcza i wszystkie umysły humanistyczne,
Wyjątek OBALA regułę, a nie potwierdza. Zwłaszcza kiedy wyjątek stanowi większość. Skoro już, Droga GW  rzucacie głazem, prezentując nie tyle zjawisko, co powszechną patologię w Kościele, to może jakieś dane! Gdzie badania? Gdzie procenty? Gdzie statystyki?
Zatem ani 'żadne' (dzieła nie powstały z pieniędzy UE), ani 'wszystkie' (pieniądze nie poszły na to, na co powinny)

[…] W tym procederze oszukiwania Unii Europejskiej biorą udział proboszczowie, ekonomowie diecezjalni, a przede wszystkim biskupi[…]
Czyżbyś Gazeto wątpiła, w Unijne instytucje, sprawdzające na co idą pieniądze z funduszy? Biedna UE, zmowę cenową, przy przetargach drogowych, udało jej się wykryć. A Kościół – chyba możemy w tym wypadku mówić o czarnej mafii – z Boża pomocą, przechytrzył wszystkich urzędników.

Jak na katola – harcerkę przystało, środowisko kościelne znam. Wiem, że dzieją się tam różne rzeczy, sama mam wiele zarzutów. Razi mnie postawa hierarchów wobec problemów, zachowanie niektórych księży, nieumiejętność mówienia kazań, nieżyciowość. I choć z obserwacji wynika, że to jest mniejszość, to uważam, że od ludzi – z misją/powołaniem – wymaga się więcej. Czuję potrzebę krytyki, a co mam nadzieję za tym pójdzie - zmiany.
Jednak opiniotwórcze/obiektywne media stwarzają wrażenie, że normalność, jest w zdecydowanej mniejszości.
Czy jeśli w każdym mieście są dzieci, które sypią piachem inne maluchy w piaskownicy, znaczy że każdy dzieciak sypie? A może sypią tylko blondyni, bo pani Krysia widziała (albo lepiej, jak w artykule – słyszała od kogoś!), jak blondyn sypał? A może tacy co noszą buty na rzepy …taka oto logika – tu określenie logika wybiórcza pasuje jak ulał.

Czytając ten tekst, warto zastanowić się co byłoby gdyby, w miejsce księży w artykule pojawili się geje, którzy opowiadają o zboczeniach w swoim otoczeniu. Podniosłoby się larum, o nietolerancji, braku kompetencji dziennikarskich autora, że przez pryzmat patologicznych przypadków – które są w każdym środowisku – oczernił cały gejowski świat. I słuszne byłoby to oburzenie. W przypadku każdej grupy, jest to krzywdzące i niesprawiedliwe.

Zepsucie, zło – to jest wszędzie. I jak już pisałam, od księży wymagam więcej, ale od dziennikarza wymagam, by na podstawie przypadków, nie pisał ‘żadnych’. Wyjątek obala regułę w obie strony: wszyscy księżą są dobrzy - wszyscy księżą są źli.

I jeszcze zdjęcie, jakim opatrzony jest tekst. Dwóch zabawiających się księży. Butelka, papieros, drink. W zasadzie do tekstu pasuje. Tylko czemu akcja dzieje się na ołtarzu?
Niech ta fotografia będzie wisienką na torcie, potwierdzającą rzetelność dziennikarską i poziom manipulacji. Niech może nawet powie – co autor miał na celu.
Gazeto Wyborcza, stać Cię na więcej, a może raczej na coś w bielszych rękawiczkach. 

środa, 6 lutego 2013

Babę zesłał Bóg, raz mu wyszedł taki cud… który z czasem, nieco się zdeformował


Pokazy filmowe tylko dla kobiet. Romantycznie, nastrojowo, w klimacie możliwym do zniesienia, tylko dla płci pięknej, tej delikatnej, powabnej, okrywającej się rumieńcem? 
Okazuje się, że niekoniecznie. Przypadkowy widz, może być zaskoczony.

Kinową salę wypełniają kobiety. Bilet droższy niż zwykle, ale chętnych nie brakuje. Cena nie jest podyktowana tylko przedpremierowym pokazem filmu. Przed seansem upominki, konkursy i … niespodzianka: zatańczą chippendales.

Ale nie o występie będzie mowa, a o reakcji.

Potrzebujemy 5 ochotniczek!
Na scenę wbiega ich nieco więcej. Kobietom się nie odmawia, więc wszystkie biorą udział w konkursie. Zadanie, ‘początkowo dla odważnych’  – trzeba zatańczyć, szybko przeradza się w konkurencję ‘bez wstydu’. Kręcenie biodrami, rytmiczne ruchy - to nie wystarczy. A skoro sytuacja tego wymaga, dziewczyny bez zastanowienia ściągają bluzki, podciągają spódnice. Kiepski striptiz, który określiłabym ‘żebraniem o spojrzenie’.
- Bardzo musi im brakować facetów - kwituje ktoś równie zaskoczony i zdegustowany, jak my. Problem polega na tym, że to wcale nie same ‘zdesperowane’.
Co więc się stało? Gdzie podziała się kobieca nieśmiałość, delikatność? Nie wierzę, że została w domu. Ta niesmacznie rozentuzjazmowana obecnością chippendalesów grupka, to przedstawicielki nowej – wybaczcie Panie, moim zdaniem gorszej – kategorii kobiet. To o Was, Lady Pank śpiewa „Dziewczyny dzisiaj z byle kim nie tańczą […] Naturę mają co raz bardziej samczą". Tyle, że ten 'nie byle kto', oznacza osobę sławną, przyciągającą kiczem i wyzwalającą w kobietach naturę, z prawdziwą kobiecością nie mającą nic wspólnego.

Na portalach społecznościowych, kobiecość oznacza tyle co: foch, lakiery do paznokci, rozróżnianie kolorów, których nie widzą mężczyźni. Nie zaprzeczę, że sama lubię buty, torebki, maluję paznokcie i dobieram dodatki do ubrań. Otoczka, to jednak nie wszystko, a raczej jedynie dopełnienie.
Siłą nie wdzieram się na scenę, by móc pożebrać o wzrok chippendalesów (w którym zapewne czai się politowanie) – w zasadzie takich spędów unikam, choć dzięki 'niespodziance' przeżyłam socjologicznie ciekawe doświadczenie.
Powtórki jednak nie potrzebuję. 

Nie ‘lajkuję’ memów zachęcających do podejrzliwości i przejęcia w społeczeństwie roli mężczyzny – ‘bo oni się do niczego nie nadają’. I mimo słabości do szpilek, zdecydowanie – w przeciwieństwie do przeszło 11 tysięcy dziewczyn – dostrzegam różnicę w przedmiotach i osobach mi najbliższych i nie zgadzam się, że „butów jak przyjaciół, nigdy za wiele”.

Aby jednak nie było zbyt konserwatywnie, to na koniec wyzwolony Milan Kundera:
„Nie każda kobieta jest godna tego, by nazywać ją kobietą.”
…czasem trzeba iść do kina, by zobaczyć, co pisarz miał na myśl!