niedziela, 18 stycznia 2015

Muzułmanie mszczą się na chrześcijanach w Afryce, za karykatury w najnowszym Charlie Hebdo.


Zabito 10 osób - niektórzy spłonęli żywcem. Są ranni. Spalone domy i kościoły.
Czy to jak wyrok na ludności cywilnej, za akcje ruchu oporu w okupowanej przez Niemców Warszawie?

Uzbrojeni w pałki i dzidy muzułmanie spalili lub splądrowali 10 kościołów różnych wyznań, w tym trzy świątynie katolickie i szkołę prowadzoną przez misjonarzy - tak informację o tym co wydarzyło się w piątek w stolicy Nigru opisuje KAI. Dalej czytamy, że atakowano domy chrześcijan i budynki użyteczności publicznej. Na razie śmierć poniosło 10 osób - niektórzy spłonęli żywcem w kościołach. Jest wielu rannych.  To odwet za karykatury Mahometa zamieszczone w najnowszych Charlie Hebdo.

Można szukać analogii w polskim ruchu oporu. Gdzie po akcji Kedywu, na rozkaz Kutschery rozstrzeliwano ludność cywilną.
Może też doszukiwać sie analogii w Powstaniu Warszawskim, tu także mordowano cywilów, za to że Powstańcy chwycili za broń.

Jest jednak zasadnicza różnica. Walczący z okupantem, robili to nie po to, by zamanifestować swoją wielką niezależność, by szokować. Chcieli prawdziwej wolności - i to nie tylko dla siebie, ale i innych.

A czy pomordowani w Nigrze chcieli mieć prawo do radykalnego obrażania świętości? Czy potrzebowali przyzwolenia na obrażanie boga swoich sąsiadów z miasta? Nie wspominając już o tym, że ich świętości, też zostały zmieszane z błotem.  

Czy wolność, o jaką walczy - publikując prześmiewcze wizerunki Mahometa, Charlie Hebdo albo stosunek Trójcy Przenajświętszej - to wolność, której naprawdę potrzebujemy?
Jeszcze raz jednak powtórzę, że nic - nawet publikacje jakie, także we mnie budzą sprzeciw - nie są usprawiedliwieniem dla mordu. 

A w tej całej sytuacji najsmutniejszy jest fakt, że Europa o tych, którzy zginęli w odwecie za karykatury w Charlie Hebdo, woli nie słyszeć. Przecież to Afryka i przecież nie ma ośmieszania wartości najwyższych na sztandarach. Za mało to liberalno-lewicowe...

W jednym z artykułów na stronie CNN, w tytule pytano: Czy gdyby Charlie Hebdo była gazetą prawego skrzydła, też wyszlibyśmy na ulice?

No to w Nigrze po prostu zginęli ludzie. Za wypaczoną wolność Waszą, bo moją na pewno nie.


A wielka wolność Charlie Hebdo, kończy się tam, gdzie kończą się ich poglądy. Próbowali doprowadzić do delegalizacji Frontu Narodowego. Ta partia, to zdecydowanie nie moja bajka i może nawet bym się podpisała. Tylko czemu robi to ktoś, kto jest za pełną wolnością, bez ograniczeń.

Po chwili irytacji obojętnością tego świata, przypominam sobie, że męczennicy mają otwartą drogę do nieba.
....wygodnie się o tym myśli z filiżanką dobrej kawy.

A tak całkiem na poważnie. Europo jesteś zdegenerowana.
Chrześcijaninowi nie pozostaje nic innego jak się pomodlić.
Ale jeszcze chwilę się podenerwuje. 
Nawet papież Franciszek mówi, że za obrazę matki lejemy w...twarz.

niedziela, 11 stycznia 2015

Nie jestem Charlie...

Co o Europie mówi fakt, że gdy na wschodzie giną Ukraińcy, na Bliskim Wschodzie wyżynani są chrześcijanie, ona na sztandarach walki z radykalizmem, ma gazetę radykalnie obrażającą wszystkich i wszystko? 

To, co wydarzyło się w Paryżu było straszne. Tragedii na pewno nie umniejsza fakt, że codziennie giną ludzie wyżynani przez bojowników Państwa Islamskiego. Nie ma sensu też porównywać, jak wielu dziennikarzy przepada bez śladu w Rosji - i to nie tych wielkich nazwisk, ale tych lokalnie piszących, którzy narazili się miejscowej władzy.

Bez względu też na to, jak bardzo obrazki z Charlie Hebdo  obrażały moje religijne uczucia - nie uważam, że ktokolwiek sobie sam zapracował na taki los. Mówienie, o tym że "sami się prosili" - jest totalną bzdurą.  Terroryzmu tłumaczyć nigdy i niczym nie można. I piszę to nie dlatego, że moje uczucia religijne naprawdę trudno jest obrazić (postępuję zgodnie ze wskazówką jednego księdza "pobłogosław ludziom, gdy coś takiego robią i idź dalej"). Po prostu przyzwolenie (nawet tylko we własnym sumieniu) na odbieranie życia drugiemu człowiekowi jest czystym złem.

Nie jestem jednak Charlie, a wręcz martwi mnie Europa, która za symbol walki z radykalizmem wybrała sobie tę gazetę. Jasne - symbolem stała się - bo zginęli jej dziennikarze. Problem jest jednak większy. Nie żyjemy w sytuacji, w której trzeba chronić satyryków, czy jadących po bandzie dziennikarzy. Nastały czasy, gdy ofiarą ataku terrorystycznego może być każdy.

Jeden z ekspertów CNN, powiedział wczoraj, że dzieci trzeba uczyć tolerancji i szacunku już od najmłodszych lat. I to pomoże. 

A figa drogi Panie! (...chciałoby się inaczej napisać)

Jestem za szanowaniem każdego człowieka, bez względu na pochodzenie, wyznanie, orientację. I zdecydowanie uczmy dzieci od małego tolerancji i miłości do bliźniego - to np. w Kościele katolickim dają w dużych ilościach. Ale nauczmy je, by tego szacunku wymagały też od innych. By nie zajmowały pozycji ofiary, po której można skakać, pluć jej w twarz - a ona z uporem maniaka będzie udawać, że to deszcz pada.

Europa ma coraz większy problem ze światem Islamu. Dlaczego pisze światem, a nie terrorystami?
Dopóki wszyscy przywódcy Islamu nie potępią kategorycznie ataków, to będzie tez ich świat.

Ale wracając do Europy...
By nie zemdleć ze strachu - gdy dojdzie do chłodnej oceny sytuacji , w jakiej się znaleźliśmy - nastał czas czarowania, a może okłamywania samego siebie.
Nie mamy problemu muzułmanami.
To jacyś źli ludzie dokonali czegoś złego. I rozmycia ciąg dalszy: trzeba potępić radykalizm hebrajski, chrześcijański, islamski, trzeba bronić wolności słowa.

I znów, nie nazywamy niczego po imieniu, bo strach nam nie pozwala.

Dobrze że przywódcy europejscy maszerują dziś razem. Dobrze, że jest poczucie jedności.
Niech tylko nie zabraknie odwagi i jasno określonego problemu.

Ja nie jestem Charlie. I przy każdym kolejnym zamachu nie będę kimś innym.
Jestem za wolnością - i chcę by Europa, która tak tę wolność umiłowała - zapewniła mi teraz możliwość korzystania z niej.
Zapewniła mi bezpieczeństwo, a nie podniosła ręce w górę - w geście bezradności i poddania.

Obawiam się, że terroryści mówią "sprawdzam", a samo maszerowanie jeszcze nie jest znakiem, że karta dobrze nam się układa i że wygramy tę patyjkę...o wszystko - albo po prostu o wolność.