środa, 6 lutego 2013

Babę zesłał Bóg, raz mu wyszedł taki cud… który z czasem, nieco się zdeformował


Pokazy filmowe tylko dla kobiet. Romantycznie, nastrojowo, w klimacie możliwym do zniesienia, tylko dla płci pięknej, tej delikatnej, powabnej, okrywającej się rumieńcem? 
Okazuje się, że niekoniecznie. Przypadkowy widz, może być zaskoczony.

Kinową salę wypełniają kobiety. Bilet droższy niż zwykle, ale chętnych nie brakuje. Cena nie jest podyktowana tylko przedpremierowym pokazem filmu. Przed seansem upominki, konkursy i … niespodzianka: zatańczą chippendales.

Ale nie o występie będzie mowa, a o reakcji.

Potrzebujemy 5 ochotniczek!
Na scenę wbiega ich nieco więcej. Kobietom się nie odmawia, więc wszystkie biorą udział w konkursie. Zadanie, ‘początkowo dla odważnych’  – trzeba zatańczyć, szybko przeradza się w konkurencję ‘bez wstydu’. Kręcenie biodrami, rytmiczne ruchy - to nie wystarczy. A skoro sytuacja tego wymaga, dziewczyny bez zastanowienia ściągają bluzki, podciągają spódnice. Kiepski striptiz, który określiłabym ‘żebraniem o spojrzenie’.
- Bardzo musi im brakować facetów - kwituje ktoś równie zaskoczony i zdegustowany, jak my. Problem polega na tym, że to wcale nie same ‘zdesperowane’.
Co więc się stało? Gdzie podziała się kobieca nieśmiałość, delikatność? Nie wierzę, że została w domu. Ta niesmacznie rozentuzjazmowana obecnością chippendalesów grupka, to przedstawicielki nowej – wybaczcie Panie, moim zdaniem gorszej – kategorii kobiet. To o Was, Lady Pank śpiewa „Dziewczyny dzisiaj z byle kim nie tańczą […] Naturę mają co raz bardziej samczą". Tyle, że ten 'nie byle kto', oznacza osobę sławną, przyciągającą kiczem i wyzwalającą w kobietach naturę, z prawdziwą kobiecością nie mającą nic wspólnego.

Na portalach społecznościowych, kobiecość oznacza tyle co: foch, lakiery do paznokci, rozróżnianie kolorów, których nie widzą mężczyźni. Nie zaprzeczę, że sama lubię buty, torebki, maluję paznokcie i dobieram dodatki do ubrań. Otoczka, to jednak nie wszystko, a raczej jedynie dopełnienie.
Siłą nie wdzieram się na scenę, by móc pożebrać o wzrok chippendalesów (w którym zapewne czai się politowanie) – w zasadzie takich spędów unikam, choć dzięki 'niespodziance' przeżyłam socjologicznie ciekawe doświadczenie.
Powtórki jednak nie potrzebuję. 

Nie ‘lajkuję’ memów zachęcających do podejrzliwości i przejęcia w społeczeństwie roli mężczyzny – ‘bo oni się do niczego nie nadają’. I mimo słabości do szpilek, zdecydowanie – w przeciwieństwie do przeszło 11 tysięcy dziewczyn – dostrzegam różnicę w przedmiotach i osobach mi najbliższych i nie zgadzam się, że „butów jak przyjaciół, nigdy za wiele”.

Aby jednak nie było zbyt konserwatywnie, to na koniec wyzwolony Milan Kundera:
„Nie każda kobieta jest godna tego, by nazywać ją kobietą.”
…czasem trzeba iść do kina, by zobaczyć, co pisarz miał na myśl!

3 komentarze:

  1. Na tym seansie nie byłam, ale podejrzewam, że gdybym była miałabym podobne odczucia :) Fajnie że piszesz!

    OdpowiedzUsuń
  2. Podejrzewania Twoje są słuszne:)
    Ewuś piszę, bo ktoś mnie o fanpage pytał :)))

    OdpowiedzUsuń