niedziela, 8 grudnia 2013

Tolkienowska Drużyna Pierścienia – obraz nędzy i rozpaczy – czy przepis na sukces?

Kto z nas nie czytał Władcy Pierścieni? Pewnie wielu. Ale film już widziała większość. Niesamowita historia, akcja trzymająca w napięciu, oczarowujący świat fantasy. 
Ani wtedy gdy książkę czytałam, ani gdy wpatrywałam się w wielki kinowy ekran – nie przypuszczałam, że w swoim dziele Tolkien daje przepis – jasny i nieskomplikowany, że wiązać buty (albo przynosić nowe kartki papieru) mogliby mu wszyscy spece od team buildingu.

Polska telewizja, dobre kino przypomina raz na jakiś czas. Pewnego późnego wieczora, przypadkiem trafiłam na ekranizację genialnej trylogii. Film ten sam co przed laty, ale treści rzucające się w oczy – a może raczej w uszy – zupełnie inne.
Ta najważniejsza ze scen, dająca początek wszystkiemu – kiedy Frodo deklaruje, że zniszczy pierścień, w otchłani Mordoru, to zdecydowanie coś więcej, niż początek wyprawy.
Za niepozornym hobbitem staje wiekowy Gandalf, potem kolejno padają deklaracje: Aragorna, elfa, krasnoluda i Boromira:
- Masz mój miecz
- Masz mój łuk
- I mój topór
- I Gondor Cię wesprze
W końcu dołączają mali hobbici, radośnie wykrzykując, że bez nich Frodo, nigdzie nie pójdzie.
9 piechurów – jak określa ich Tolkien – czyli Drużyna Pierścienia, to na pierwszy rzut oka, obraz nędzy i rozpaczy.
Poważnie wygląda stary czarodziej, doświadczony i waleczny Aragorn i zwinny elf Legolas, a reszta…
Zarozumiały Boromir, przykurcz Gimli, czterech małych hobbitów, którzy nie znają niczego poza swoją maleńką wioską  i o walce wiedzą tyle, co ja o budowie silnika.
Ta oto grupa, ma dokonać niemożliwego i ocalić świat….wolne żarty.

Gandalf, ze względu na wiek i wiedzę, mimo że nie niesie na szyi pierścienia,  razem z Aragornem, staje się liderem. Jednak żaden z nich nie patrzy z politowaniem, czy wyższością,  na kompanię jaką los ich obdarzył. Z tej mieszaniny – bez ładu i składu – tworzą spec kompanię.
Niepowtarzalne umiejętności i cechy charakteru, każdego z członków, zostają wyeksponowane i wykorzystane w pełni. Natomiast wady, przyjmowane są jako coś – mimo czego wyprawa ma zakończyć się sukcesem.

Aragorn i Bormir, uczą hobitów walki. Gandalf dzieli się życiową mądrością. Legolas z krasnoludem – mimo niechęci tych dwóch ras – pomagają sobie wzajemnie. Następuje całościowa wymiana dóbr i umiejętności, która jak wiemy, ostatecznie wygra zderzenie, z niemałym zasobem słabości. Każdy zwycięża w swojej dziedzinie.

Oczywiście możemy założyć, że to tylko zmyślona przez Tolkiena historia. Możemy też jednak spojrzeć na nią przez pryzmat, naszej sceny politycznej. Tu ułomności i słabości też nie brakuje. Wielu z nas wyczekuje prawdziwego lidera, który dobierze sobie równie idealnych jak on współpracowników, posprząta, odmieni rzeczywistość, wygra z patologiami …i będziemy mieć krainę mlekiem i miodem płynącą. Świętnie prosperującą gospodarkę, zero korupcji, niezawodną służbę zdrowia, szkolnictwo, funkcjonujący system emerytalny etc.
W tym wyczekiwaniu możemy jednak, z własnej winy, być jak naród żydowski, czekający na Zbawiciela. I tak jak oni – możemy przez swoje wyobrażenia, tego Zbawiciela ‘przegapić’.

Śmiem mniemać, że nigdy nie doczekamy się Drużyny Pierścienia – pozbawionej wad i ułomności. Nie to jest jednak problemem polskiej sceny politycznej. Brakuje umiejętności działania – pomimo tychże ułomności i zdolności do współpracy ponad podziałami – jak w przypadku Legolasa i Gimliego (jeśli komuś ten konflikt wydaje się zabawny – znaczy, że powinien doinformować się w tym temacie).

Nie potrzebujemy cud-lidera, który zgromadzi cud-współpracowników. Potrzebujemy lidera, który będzie miał zdolność jednoczenia ponad podziałami i wydobywania z ludzi, tego co najlepsze.
Gdyby tolkienowska Drużyna Pierścienia, miała czas na szkolenia z team buildingu, może Gandalf nie wpadłby w otchłanie Morii, mali hobbici nie zostaliby porwani, a Aragorn nie byłby ranny.
U Tolkiena jednak, tak jak w świecie realnym, idealne warunki nie istnieją. Odnaleźć trzeba się w zastanej rzeczywistości i w niej działać sprawnie.
I to jest to, czego aktualnie, na polskiej scenie politycznej odnaleźć nie mogę.
Coś czego brakuje, coś co irytuje i najważniejsze – coś czego wyborca, od swojego polityka ma prawo oczekiwać. Jeśli takich umiejętności ludziom władzy brak, to pora, żeby ze sceny zejść. Zawsze jednak można wybrać inną opcję: przebudzenie i działanie.

Uprzedzam oburzony - budowaniem ponad podziałami. Tworzyć można z tymi, którzy grają z nami do jednej brami, a różnią się np. stylem gry, obraną strategią, czy doświadczeniem. 
------
* ciekawy tolkienowskiego przepisu na sukces, zachęcamy do obejrzenia trylogii, pod tym właśnie kątem.

**data publikacji tekstu, zbiegająca się w powstaniem Polski Razem Jarosława Gowina – jest przypadkowa, choć autorka tekstu nie ma nic przeciwko, by po latach pomyśleć – to nie był przypadek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz