Dzisiejsza Rzeczpospolita w artykule „MSZ wzywa Egipt by chronił chrześcijan” cytuje eksperta Tomasza M. Korczyńskiego z Open Doors, który twierdzi, że oddziaływać na Egipt, można tylko turystyką, a dokładnie bojkotem wakacji (Polacy są w trójce najliczniej wylegujących się na egipskich plażach).
O tym co działo się w Egipcie na początku sierpnia donosił
mi Twitter. Nawet w czasie wakacyjnego błogostanu warto nie tracić kontaktu z
rzeczywistością. Mój wypoczęty i zrelaksowany umysł, mimo wszystko
doinformowany, nie był w stanie pojąć tego co zastał w kraju.
Pierwszy dzień po urlopie w pracy i pierwsze osobniki na szklanym ekranie. Zadowolone, spakowane
tak by nie przekroczyć 20 kg, mówią że się nie boją, że lecą, że tam podobno
coś się dzieje, ale oni nie wiedzą dokładnie co, a wycieczkę kupili, zanim w
ogóle ktoś coś o tym mówił.
Tak dość chaotycznie zaprezentowali się moim oczom
polscy turyści.
W mózgu zakołatało pytanie: tacy odważni czy tacy głupi? – ale wcale nie pojawiło mi się jako primo. To
było moje 'po drugie primo'. Po pierwsze i najważniejsze, zastanawiam się jak
można sączyć (choć to chyba złe określenie, kiedy alkohol serwowany jest bez
ograniczeń) drinki, ze świadomością, że tuż obok rozgrywa się ludzki dramat?
Ktoś z turystów rzucił do kamery, że on nie wie dokładnie co tam się dzieje, że
jakieś kartony płoną.
To tłumaczenie wcale do mnie nie przemawia. Już studenci
I roku studiów humanistycznych, z książki Aronsona dowiadują się, że tak
działa nasza psychika (tłumaczy sobie każde zdarzenie tak, by automatycznie
wykluczyć naszą winę lub możliwość bycia na miejscu ofiary).
Jeszcze bardziej pogrążający osobników-około-ludzkich (nie wiem jakie jest
naukowe określenia na człowieka bez sumienia) był argument, że w kurortach jest
bezpiecznie, że tam nie ma godziny policyjnej.
Jeśli ‘po prostu ludzie’ zabijani na ulicach, to za mało, by zdecydować się na
bojkot, by powiedzieć stanowcze nie i stracić 2 tysiące złotych. To może
pięknie opalony na egipskich plażach katolik poczuje dziwny wyrzut sumienia,
gdy w czasie niedzielnej mszy świętej na słowa ‘módlmy się za prześladowanych
chrześcijan’ odpowie ‘wysłuchaj nas Panie’.
Podpalane kościoły, niszczone sklepy i szkoły, prowadzone
przez chrześcijan. W końcu też pada ostrzeżenie
‘albo opuścicie miasto do piątku albo zginiecie’. Polacy pokiwali głowami i
zadumali się nad brutalnością tego świata, wyszukując jednocześnie olejek do ciała z
filtrem.
Dzisiejsza Rzeczpospolita w artykule „MSZ wzywa Egipt by chronił chrześcijan”
cytuje eksperta Tomasza M. Korczyńskiego z
Open Doors, który twierdzi, że oddziaływać na Egipt, można tylko
turystyką, a dokładnie bojkotem wakacji (Polacy są w trójce najliczniej
wylegujących się na egipskich plażach).
Na bojkot polski naród zdecyduje się, gdy zacznie bać się o
własne bezpieczeństwo. Ale nie jesteśmy wcale obojętni na ludzką krzywdę! Mordowani
w Egipcie chrześcijanie mogą liczyć na
naszą modlitwę – chrześcijan z Polski. Może nawet kilka złotych wrzucimy na
jakieś dary, gdyby to było potrzebne. Ale z zimnego drinka w krainie faraonów,
wybaczcie, nie zrezygnujemy...zapłaciliśmy.