Patos - samo słowo już powoduje u większości grymas na
twarzy. Występuje niemal nierozłącznie z określeniem 'tandetny'. Dobrze
uzupełniają je 'ckliwe wzruszenie'. I nieważne jakie te nasze wzruszenia są i
jaki ten patos jest, już z założenia wszystko zostało umieszczone w worku z
napisem 'tandeta i ckliwość - podlega
wzmożonemu recyclingowi'.
Ostatnio - kiedy kolejny raz - wysłuchałam piosenki
"Generał Nil" - Tadek Firma Solo, sama wpadłam w tę pułapkę. Fragment
"na baczność stała cela, gdy wychodził ze spokojem - Fieldorf Nil bohater
trzech wojen", ścisnął za gardło. Przed oczami stanęła mi scena z filmu,
na której ze spokojem, dostojnie, na śmierć, idzie jeden z największych
polskich bohaterów. A pobici, poranieni, wygłodzeni, psychicznie zmaltretowani
więźniowie - w jednej sekundzie - stają na baczność. Rzeczywiście, kroczył
dowódca Kedywu, należało więc salutować. To jednak coś więcej, niż żołnierskie
honory.
Od zakończenia wojny minęło prawie 8 lat (był rok 1953).
Wielka przegrana, wielkie rozczarowanie, straszna okupacja - co innego mogli
czuć więźniowie w celi, skazani za walkę o niepodległą Polskę? Mimo wszystko,
tym jednym gestem, tymi wyprostowanymi jak struna plecami - pokazali wierność
ideałom, które towarzyszyły im każdego dnia wojny.
Od ściśniętego gardła, niedaleka droga do rozumu, który
zapisał to jako tanie wzruszenie do tekstu jakiejś tam piosenki. Na szczęście
wspomnianemu rozumowi udaje się czasem wyjść poza narzucone schematy. Podniósł
się więc wewnętrzny sprzeciw, bo niby dlaczego człowieczeństwo okazujemy
wzruszając się i bulwersując zarazem, gdy na Facebooku, ktoś zamieści zdjęcie
skatowanego, przez zwyrodnialców, psa. A tanim wzruszeniem staje się grupa
skatowanych więźniów, salutująca swojemu dowódcy, idącemu z podniesioną głową,
na śmierć?
Utwór "Generał Nil" Tadek Firma Solo, traktuję
teraz jak przebudzenie.
Choć patos, który mnie wzrusza, jest dokładnie taki jak
kiedyś - to skreśliłam słowa ckliwe (przy wzruszeniach) i tandetny (przy
patosie). Czuję dumę widzą łopoczącą na wietrze biało-czerwoną. Uśmiecham się
do siebie, gdy Oni wracani są pamięci, gdy 1 marca autobusy, po raz pierwszy
wyjeżdżają na ulice z flagami, gdy kibice na trybunach oddają Im cześć, gdy tak
jak dziś - IPN podaje nazwiska, odnalezionych w bezimiennych dołach śmierci.
Serce bije mi szybciej, gdy na ekranie mojego telewizora Inka krzyczy "Niech
żyje Łupaszko, niech żyje wolna Polska!".
Przymiotników ckliwy, kiczowaty, tandetny, do wszystkiego co
narodowe i polskie, upatruje w latach PRLu i sztucznym wyznawaniu miłości do
władzy ludowej. W wolnej Polsce, której karty historii pełne są wielkich bohaterów
i przyspieszających bicie serca czynów, te określenia zostawiam sobie do
emocji, które wywołują u mnie amerykańskie filmy.
A plan, że swoją córkę nazwę Inka (na cześć jednej z
wyklętych dziewczyn), nie ma z tymi przymiotnikami nic wspólnego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz