czwartek, 19 czerwca 2014

I czwarta władza tę rękę...


zamach na wolność słowa, traktujemy personalnie.

Wejście prokuratora do redakcji tygodnika Wprost, to strzał w kolano, a może nawet w głowę.
Dlaczego można bezkarnie przez lata uniknąć zmasowanej krytyki, mimo że potknięcia, poważne wywrotki, a nawet 'zaliczanie gleby' zdarza się co kilka kroków, a wysłanie ABW i prokuratora do jednego z mediów, organizuje i scala dziennikarski światek* z różnych bajek we wspólnej walce?
*(poza wyjątkami, ale stanów chorobowych nie będę analizować).

Oczywiście walka odbywa się o wolność słowa, ale wiele razy powinna się odbywać o interes państwa i obywateli, ale jakoś na udeptanej ziemi nie stawiali się wszyscy. Wielokrotnie bulwersujące sprawy, po prostu jakoś tak same się rozchodziły.

Podniesienie ręki na media, to jednak zupełnie coś innego. Dziennikarze zaciekle bronią i bronić będą wolności słowa, ale to nie wszystko. Aby zrozumieć, czym jest atak na media, trzeba nieco spostrzegawczości, inteligencji emocjonalne i w ogóle inteligencji.

Dziennikarz, to nie zawód. Poczynając od zaparzających kawę, przez wyszukujących informacje, zapowiadających piosenki, wydzwaniających gości, przygotowujących materiały, piszących blogi, przeprowadzających wywiady itd. itd., a kończąc na decydujących o tym co i gdzie się pojawi - wszyscy jesteśmy w swoim POWOŁANIU zakochani. I w sobie częściowo też.

Ego rozdęte w zależności od etapu kariery i przede wszystkim charakteru. Mamy się - w sumie sami nie wiemy dlaczego - za naprawdę ważnych.
Nasze 40 sekund na wizji, 2 minuty na antenie, kolumna na papierze, wpis na bloga etc. - zmienia świat!
Można się z tego ego śmiać. Choć raczej należałoby współczuć, bo nie jest łatwo z tym żyć. Dochodzi do tego uzależnienie od informacji, poczucie że zawsze trzeba wiedzieć co się dzieje. W dobie internetu i smartfonów (wielu z nas chciałoby choćby umieć wyłączyć Twittera) jesteśmy wciąż podpięci do informacji. Nie możemy się odłączyć, bo coś ważnego nas ominie. Nie zdążmy zareagować, nie będziemy w temacie...no świat runie!
Niektórym włącza się też 'wieczny obserwator'. Nigdy nie jest się wtedy częścią tłumu, czy grupy. To nie pozwoliłoby obserwować, zrozumieć, analizować. Męczące serio.
Bywa też fajnie, bo skoro ta praca to nasza misja (zazwyczaj specjalna! - znów ego). Pocieszający jest na przykład widok innego dziennikarza, którego ego, to wielkolud przy naszym.

Po co ten wpis, niczym z pamiętniczka? Otóż, podniesienie ręki na media, to uderzenie w ego każdego dziennikarza. Z jednej strony więc sprzeciwiamy się w obronie wolności słowa, z drugiej ten atak traktujemy bardzo personalnie. A co to daje, można było zobaczyć gdy ABW weszła do siedziby Wprost.

Byłabym więc ostrożna na miejscu atakujących, wchodzących, żądających wydania materiałów etc. Ale także w przypadku takich wezwań, jak to, które wyczytałam na fronda.pl
"Prof. Andrzej Nowak wzywa do zorganizowania Majdanów przed TVN, TVP i Wyborczą!"

Oczywiście to wezwanie do Majdanów nie zjednoczy środowiska tak jak wejście ABW, raczej zgodnie z tradycją podzieli.
Na pewno wywoła agresję, działanie skierowane na pikietujących, którzy już jako grupki rozproszone na różnych Majdanch będą wyglądać śmiesznie.
Dajcie raczej ludziom szansę przejrzeć na oczy, a nie zrażajcie do siebie tych, którzy gdzieś parzą kawę, przyszli na praktyki albo robią w kiepskim miejscu dobrą robotę.
Jak nawrzeszczycie w czasie jakieś manifestacji na młodą dziennikareczkę, dlatego że ma na mikrofonie taką a nie inną kostkę, to jeśli to dziewczę do tego czasu było nieznające się na polityce, to za atak personalny będzie Wam uprzyjemniać życie do końca swojej pracy zawodowej.
Z dziennikarzami jest taki problem - że wszystko personalnie, ale nie jako 'ja-Jan Kowalski' ale jako 'ja-dziennikarz'.






9 komentarzy:

  1. Niezwykle dojrzały i przemyślany tekst. Uświadomił mi on jedną rzecz. Ja też jestem w swoim powołaniu zakochany. No dobrze, w sobie trochę też. Dziękuję za tę prawdę, która zagrzeje mnie do walki o aktywną pracę w swoim powołaniu. To jest jedbak coś niesamowitego - wejść na bloga i przeczytać o sobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się Panie Piotrze, że mogłam pomóc :))
      I ego proszę ode mnie pozdrowić!

      Usuń
    2. Ego pozdrowione :)
      W ramach wdzięczności nie pozostaje mi nic innego jak kupić "Rycerzy lasu" i podarować w bliższej lub dalszej przyszłości jakiemuś młodemu z mojej rodziny. Jako że siostra niebawem wychodzi za mąż, to może i niebawem jakiś młody się pojawi :)

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. ...urwie, cytując czerwonych klasyków ;) Przewrotny cytacik, w sam raz na miejscu.

    Lud, bardziej soczystym językiem, przemówił na facebookowym profilu Moraine:
    "Pismaki nagle się obudziły! Macie wielki ból d***, bo
    jednego z was potraktowali jak nas Polaków tuskowszczyzna
    traktuje przez lata swoich rządów. Gdy niszczono
    przedsiębiorców i cały kraj to mieliście to gdzieś! Tfu!
    Nagle szum jakby się świat walił! Radzę też przypomnieć że
    większosć tego zdegenerowanego środowiska wspierała Tuska
    przez lata, a uczciwych ludzi chcących coś w tym kraju
    zmienić przedstawiali jako oszołomów."

    I ciężko się z tą opinią w dużej mierze nie zgodzić. Piszesz o rozdętym ego - czego pewnie trudno uniknąć, będąc w świetle fleszy (https://www.youtube.com/watch?v=8tf6nEO6g4Y :P) i wirze wydarzeń, onodsząc wrażenie, że ma się na coś realny wpływ, że jest się równoprawnym graczem na wielkiej szachownicy. Żenujące wydają mi się teksty, w których dziennikarze roszczą sobie prawo doradzania rządzącym, albo ferowania wobec nich wyroków, a przecież w tym to właśnie celu pani Olejnik pojawiła się na ostatniej konferencji premiera - zabrała głos jako ostatnia (by postawić kropkę nad i ;)) i ona, ze swego pedestału wydała wyrok. Słuchajcie więc maluczcy na dole i górze.

    Rolą dziennikarza powinno być relacjonowanie wydarzeń, i umiejscawianie ich w kontekście, przypominanie faktów minionych, przekazywanie nastrojów zakulisowych, zadawanie pytań, kreślenie prognoz, sporządzanie analiz. I tu się ona moim zdaniem kończy, bo krok dalej zaczyna się agitacja, czy to w stronę dobrą czy złą. Nie interesuje mnie opinia pani Paradowskiej, pana Żakowskiego, Piaseckiego czy Gmyza. Dziękuję, mam własną. A miejsce na flame wars jest na targowiskach i w internetach, nie na łamach gazet. Tego rodzaju misyjność mediów sporo wyrządziła szkód w historii III RP, i tutaj mówienie o środowisku zdegenerowanym jest w moim odczuciu w pełni usprawiedliwione.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystko racja, ale zawsze będziemy mieć dobrych speców, średnich, kiepskich i takich, którzy przeczą idei wykonywanego zawodu. Różnica polega jednak na tym, że do kiepskiego lekarza nie ustawiają się kolejki, bo na znanylekarz.pl albo pocztą pantoflową, przekazywana jest informacja - że do tego człowieka lepiej nie chodzić.
    No a z mediami wiadomo...co innego rządzi popularnością.

    Niestety to sami odbiorcy coraz częściej nie chcą informacji, a opinii z którą się zgadzają. Promowane są więc jasno określone poglądy (prawo, czy lewo, nieważne). Czytam/słucham/oglądam tego, który mówi tak jak ja myślę - nie czekam więc na info, a na opinię która zgadza się z moja.
    Choćby wczorajszy Błaszczak i jego oburzenie na tekst Ł. Warzechy w Rzepie. On chciałaby by dziennikarze o konserwatywnych poglądach nie ruszali PiS, bo jest zły rząd. A dziennikarz ma mieć pod lupą każdego, bez względu na poglądy.

    Może się wydawać, że zepsuty światek. Ale tutaj też jest dużo dobrego. Prawdziwego powołania i misji. I ręka podnoszona na wolność słowa to zamach na tych z misja i ego, ale też tych tylko z ego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przypominają mi się pewne zajęcia sprzed około dziesięciu laty prowadzone na wydziale prawa. Poruszona została kwestia immunitetu parlamentarzysty. Oczywiście w pierwszej chwili studenci byli skłonni powiedzieć, że immunitet jest niepotrzebny, że chroni posłów tylko przed mandatami itp. Jednak doświadczony wykładowca wytłumaczył nam coś, co umykało naszej uwadze, a mianowicie, że immunitet jest od dawna przyjętym elementem demokracji, który ma chronić posłów i senatorów przed nieusprawiedliwionymi działaniami osób czy instytucji, które chciałyby na nich wywrzeć jakiś wpływ.

    Ja wiem, że czym innym jest problem immunitetu a czym innym tajemnica dziennikarska, nie chcę tu robić żadnych porównań. Chciałem jednak zauważyć, że czasem trzeba szerzej spojrzeć na jakieś zjawisko, odrzucić swoje stereotypowe myślenie i nie rezygnować z czegoś zbyt pochopnie, jedynie w oparciu o praktykę stosowania danej instytucji. Po prostu demokracja, niezależnie od tego jak źle funkcjonuje, ma swoje prawa i trzeba pozwolić ludziom dojrzewać do tych praw. Dzisiaj poseł unika mandatów, ale może kiedyś, w jakiś ważnym momencie dla państwa dzięki immunitetowi poczuje siłę demokracji i będzie odważniej działał dla wyznawanych przez siebie wartości, niezależnie od tego jak on sam byłby słaby.

    W tym sensie spojrzenie na demokrację to też spojrzenie z pewną dozą wyrozumiałości na tych, którzy poruszają się w demokracji nieco niezgrabnie.

    Dlatego też będę bronił dziennikarzy, lekarzy i członków innych zawodów, którzy są dysponentami swoich tajemnic. Niezależnie od tego, jak wykonują swój zawód, mają prawo uczyć się demokracji i do niej dojrzewać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przede wszystkim mieć prawo - by jeśli naprawdę chce się wykonywać swój zawód - mieć do tego warunki.
    Jest ochrona i jest prawo innych by te działania poddać krytyce.
    A wolność słowa to dla mnie najważniejsze, co demokracja daje.

    OdpowiedzUsuń
  6. Fakt, głos dziennikarzy-celebrytów wybija się na powierzchnię mocniej, co niekoniecznie przekłada się na jakość warsztatu pracy. I nie wątpię, żę sporo tu i dobrego - dążenia do prawdy, promocji pozytywnych postaw. Zgadzam się też ze słowami Piotra (porównanie z immunitetem jest tutaj bardzo trafne), i reakcja na zagrożenie wolności słowa jest moim zdaniem odpowiednia. Razi natomiast, o czym Weronika pisze w poście, niewspółmierność tej reakcji w stosunku do innych zajść na przestrzeni ostatnich lat, gdy w sposób równie jawny łamane były normy wobec innych grup społecznych.

    Nie odmawiam też dziennikarzom prawa posiadania opinii, bo przecież każdy jakąś ma, a to buduje i filtr i słownik, dzięki czemu zawsze łatwiej trawi się tekst pisany przez kogoś kto myśli do nas podobnie. Pod warunkiem, że nie czyni tego pod płaszczyskiem pozornej neutralności, przemycając swój punkt widzenia w tle, że jasno oddziela informację od interpretacji, i że światopogląd nie czyni z niego klienta danego środowiska (poruszony case Warzechy). A z tym bywa bardzo różnie, mając okazję zaobserwować kilka już medialnych egzekucji, widzieć w dużych mediach informacje szczelnie opieczętowane tym jak należy je widzieć, odnoszę wrażenie że lament o wolność słowa nad Wisłą jest już o dobrych parę lat spoźniony. I na tym właśnie "tracimy wszyscy" ;)

    OdpowiedzUsuń