poniedziałek, 7 lipca 2014

Po prostu pytam: o katolików protestowanie...

Gwarancja zbawienia – mega sprawa!
Ostatnio jednak mam wrażenie, że czasu na modlitwę nie ma – bo trzeba protestować.
Czy to zmasowany atak na Kościół, który każe katolikom stanąć na barykadach i walczyć?
A może w tej swojej waleczności pogubiliśmy gdzieś zdrowy rozsądek?
Może staliśmy się agencją reklamową, która nagłaśnia - nie tyle co łaska – ale potocznie mówiąc „za free”, wszystko co jej się podłoży?

Stajemy w obronie wiary i moralnych zasad, czy lejemy wodę na młyn walczącym z Kościołem?
Ostatnio przypomina mi to wodospad, który może być autodestrukcyjny...
Ale od początku!

Zdarza się, że przyznaję komuś rację, bo w większości przypadków – w moim przekonaniu – to ja ją mam. Tak natura, geny, czy jeszcze coś innego. Nie ma to większego znaczenia.

Tym razem jednak, po prostu pytam...
Nie wiem kto ma racje. Jak znaleźć złoty środek.
Nie znaczy to oczywiście, że nie podejmuję próby szukania.
Znalezienie może nie być łatwe, bo trudno mi ustawić się w tym przepadku tylko w roli obserwatora.



Walka w obronie prof. Chazana, a właściwie w obronie klauzuli sumienia.
Bojkot spektaklu Golgota Picnic.
Sprzeciw wobec rzeźby niedźwiedzia i byka na Pl. Trzech Krzyży.
Protest przeciwko warsztatom jogi w Poznaniu.


Krok po kroku...sprzeciw po sprzeciwie:

Co do sprawy prof. Chazana nie mam wątpliwości. Nie będzie to tekst rozkładający całe to dziwne zamieszanie na części pierwsze, bo nie o tym dziś. Na moją złotówkę szpital może liczyć.

Kolejne trzy sprawy, a lista mogłaby być o wiele dłuższa, wydają się nieco bardziej skomplikowane.

Kilka dni temu na wpolityce.pl zobaczyłam nagłówek
„Gdyby nie sprzeciw katolików, nikt nie dowiedziałby się o Golgota Picnic”


Autor, zapewne napisał to w sensie pozytywnym, czyli: dobra robota katole!
Ale czy przypadkiem nie można mówić też o darmowej reklamie spektaklu, który chce się bojkotować? Czy nie zrobiono przysługi twórcom i środowiskom antykościelnym?
Gdyby na ulicy zapytać ludzi, jaką sztukę teatralną kojarzą, odpowiedzieliby zapewne o niszowej (do czasu) Golgocie P.
To co w całej sprawie jest dla mnie bulwersujące, to dotacja państwowa na ten cel. Organizatorzy rozsyłali maile, proponując darmowe wejściówki. A wielu młodych twórców czeka choćby na kilka groszy dofinansowania. Przecież to sam Mistrz, Krzysztof Kieślowski mówił, że w PRLu filmy robiło się łatwiej – bo łatwiej było o fundusze. Więc czemu Golgota Pe.?

A tak na marginesie, komu w tym zapale do walki o zablokowanie Golgoty Picnic chciało się sztukę przeczytać? Kto wysilił się i na youtube.com poszukał nagranego spektaklu?
#nieznamsiętosięwypowiem

Nie hossa i bessa, a złoty cielec.
Piątek, piąteczek, piątunio - a media donoszą, że nie ma zgodny mieszkańców i proboszcza parafii na Pl. Trzech Krzyży, na rzeźbę byka i niedźwiedzia.
Zwierzaki będące symbolem wzrostu i spowolnienia na giełdzie, okazały się przypominać złotego cielca.
Społeczność lokalną rozumiem. Może jakby mi pod blokiem chcieli postawić, też bym protestowała.
Raczej jednak napisałabym pismo do władz dzielnicy, czy miasta.
Rolę Boga w tym sprzeciwie ograniczyłbym bardziej do porannej Zdrowaśki za dobry dzień.
#mieszaniesacrumzprofanum

300 osób ćwiczy jogę w poznańskim parku. Gazeta Wyborcza upatruje w tym reklamy na frona.pl

Portal rzecz jasna warsztaty jogi bojkotował. Z ekspertami od zagrożeń duchowych nie dyskutuję, to oni, a nie ja, się w tym specjalizują. Jeśli jednak przyjmiemy, że joga to zło, to powstaje pytanie, czy ciała wygibanie nie zawdzięcza forndzie.pl reklamy? Czy mówiąc ludziom, totalnie nieuświadomionym, o zagrożeniu duchowym, jakim ma być robienie świecy, czy leżenie w rękami w górze (a poziomie początkowym wielkie figury w grę nie wchodzą), nie zaciekawiamy, no i czy i nie ośmieszamy?
Nie jogi, siebie.
Wygląda to nieco jak z dzieckiem. Jeśli czegoś niewolno - a dokładnie nie rozumie maluch dlaczego - to bardzo tego chce.
#powiemcijakniewolnorobic

Przeglądając portale katolickie, ale wertując też strony wierzącym mało przychylne, wciąż czytam o protestach. Wciąż ktoś proponuje, bym pod jakimś się podpisała.

I właściwie, to ja już jestem zmęczona.

Może właśnie o to chodzi, żeby odpuścić, żeby katoli pozbawić zapału do walki o lepszy świat?
A może...zgubiliśmy gdzieś sporo radości, jaką daje gwarancja życia wiecznego w raju?
I to czego najbardziej się obawiam – a co usłyszałam dziś od znajomego katola (serdecznie pozdrawiam:) - jak przyjdzie walczyć o coś naprawdę ważnego, to będziemy już zmęczeni i wypaleni.
Nie wiem.
Po prostu pytam albo zwyczaje się zastanawiam.

*dlaczego krytykuję – ja katol – sprawy związane z Kościołem, w momencie gdy atakujących jest tak wielu?
Kiedyś zaniechałam działania. Konsekwencje...lepiej nie wspominać.
A zresztą, sory taki zawód.

3 komentarze:

  1. Na samym początku przepraszam, że nie odniosę się wprost do tematu oprotestowywania różnych zjawisk, ale powyższy tekst dał mi asumpt do wysnucia pewnych tez dotyczących tego, jak powinniśmy prowadzić dyskusje na różne tematy. Otóż czytając tego bloga jestem jednego pewien - nudy tutaj nie zaznam. Pani Weronika ma niezwykle cenną cechę - mianowicie widać wyraźnie, że jej celem jest dochodzenie do istoty rzeczy. Widać to wyraźnie nie tylko na blogu, ale np. w audycjach radiowych. Skutek tego taki, że twierdzeń Pani Weroniki nie da się zamknąć w ciasnych granicach takich czy innych schematów myślowych. Notabene może to doprowadzać rozmówców czy też odbiorców do wytrącania z równowagi, ale w jakimś sensie to problem tychże osób. W końcu każdy z nas poczuje się lekko zgaszony, gdy ktoś zadaje mu niesztampowe pytania. Krótko mówiąc Pani Weronika to wytrawna dziennikarka, u której co prawda nie ma co liczyć na pokorne potakiwanie, ale ta reguła przekory, którą często dostrzegam, sprawia, że nudy nie ma i można dojść do twórczych wniosków. Oczywiście i z regułą przekory przesadzać nie można, bo pewnie nie jeden rozmówca chciałby w oczach dziennikarki dostrzec nutę nie tyle potakiwania, co zrozumienia. Jednak póki co Pani Weronika nie przesadza.
    To wszystko sprawia, że Pani Weronika zadaje sobie i reszcie świata takie pytania, jak te postawione w powyższym tekście. Ja to rozumiem i ukrywać nie będę, że sam szukam odpowiedzi.
    Problem polega na tym, że jak sądzę, każdy ma w Kościele i w społeczeństwie jakąś konkretną funkcję, którą powinien wypełnić. Jedni protestują, inni się modlą, a jeszcze inni...właśnie zadają pytania tak, by i ci protestujący działali rozsądnie i Ci modlący się właśnie dobrze się modlili z czystym sercem. Chyba nie byłoby dobrze, gdyby w natłoku różnych spraw zaginął głos tych pytających, którzy po prostu chcą zrozumieć istotę rzeczy i kierować się rozsądkiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Piotrze,
    Nie pozostaje mi nic innego, jak z uśmiechem na twarzy i lekkim zawstydzeniem, podziękować za takie słowa - mobilizujące słowa :)))
    A co do podziału funkcji w społeczeństwie - zdecydowanie się zgadzam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam takie małe pytanko, czemu robiłaś błędy w adresie fronda.pl? :) To przeinaczenie czy specjalnie? Ogólnie blog ciekawy i wart uwagi :) Cieszę się, że młoda osoba ma taki punkt widzenia. Ze swej strony zapraszam na stronę padre.info.pl. Którą prowadzę i również tam pisuję :)

    OdpowiedzUsuń