środa, 30 lipca 2014

Jan Komasa doprowadził do tego, że chciałam kapitulacji Powstania...

Pierwsze, na co miałam ochotę po powrocie z pokazu filmu Miasto44, to był prysznic.
Nie jest to informacja niczym z pamiętniczka, któremu opowiada się każdą czynność dnia. Po prostu potrzebowałam zmyć z siebie miasto. Nie spaliny, czy kurz. A brud, krew, smród.
Może wrócę do początku, bo prysznic to element kończący ten dzień.

Słowo 'obraz' nie pojawi się tutaj jako zamiennik określenia 'film' czy 'produkcja', bo właśnie obrazem on nie jest...

Historia niby spójna, główny bohater, jego rodzina, kochające się w nim dziewczyny, znajomi, oddział, jego miasto i Niemcy, Sceny w porządku chronologicznym. W przewadze wiarygodne. Scenografia doskonała. Gra aktorska najgorsza nie jest (zależy od wymagań). Jednak film nie tworzy całości.

Wzruszenia i ich brak
Należę do płaczących na filmach, właściwie na wszystkich. Na kolanach mam więc kartkę do notowania i chusteczki. Nie było jednak powodu, by po nie sięgać. Tego powodu nie było nawet na horyzoncie.
Bohaterowie Miasta44 nie budzą nas szczególnych uczyć. Nie utożsamiamy się z nimi, nie współodczuwamy. W zasadzie oni nas męczą. Jest w nich wiele emocji, ale wszystkie wydają się płytkie. Można odnieść wrażenie, że jeśli spróbujemy ich obejść dookoła, to okażą się tekturowymi dyktami.
Nic tu głębokiego. Powody bycia w konspiracji, potrzeba walki, relacje międzyludzkie. Wszyscy oni tacy przypadkowi. Nie ma więc miejsca na empatię, dla bohaterów bez tożsamości.
Jesteśmy tylko obserwatorami, którzy z pozycji plastikowego fotela przyglądają się egzekucji swojego miasta. Mało komfortowa sytuacja. Jan Komasa doprowadził do tego, że chciałam kapitulacji Powstania, chciałam końca te historii.

Przerysowanie 
O pocałunku niczym z Bollywood, seksie jak z gry komputerowej i o biegu do jednego z przebojów – będzie mówić się wiele. Należę jednak do tej części widzów, którzy uważają że reżyser w filmie ma prawo na 'coś swojego'. Wydaje mi się nawet, że wiem co autor miał na myśli.
Zgaduję zatem...
Do świata Bollywood i gier komputerowych przenosi nas wtedy, gdy chce pokazać, że w tym piekle ludzie nagle dostawali skrzydeł. Każdy z nas zna to uczucie. Nie musi to koniecznie być miłość (lub jej pochodne).
Te 'pokolorowane', czy 'podkręcone' sceny, stan ten w dziwny sposób, ale jednak oddają.
Oczywiście Miasto44 mogłoby się bez nich obejść. Traktuję to jako akcent Komasy, w filmie który zrodził się w jego głowie.

Jan Komasa zrobił film nie tylko o walczącej Warszawie
Powstanie Warszawskie, to nie tylko młodzi ludzie z opaską na ramieniu. To przerażeni, stłoczeni w piwnicach cywile, rozstrzeliwani na ulicach warszawiacy. Bezradni. Bezbronni. Po wielu dniach walki nastawieni niechętnie do Powstańców.
I to w końcu w Mieście44 jest!
Utkwiła mi w głowie historia jednej z sanitariuszek. Opowiadała nam, że chowając się w piwnicy ściągała opaskę, bo bała się reakcji ludzi. Strach czuła też, gdy już po kapitulacji, musieli przejść obok ludności cywilnej ustawionej szpalerem wzdłuż ulicy. Czekali na wyzwiska, upokorzenia. Powitały ich jednak brawa. W filmie Komasy te proporcje zostały zachowane. I mam wrażenie, że pierwszy raz ktoś tak mocno przywraca pamięć o cywilnej ludności.

Powietrze gęste od kul
To nie było 5D. Nawet nie 3D. Wpatrując się w wielki ekran myślałam o smrodzie i brudzie, w jakim tym ludziom przyszło walczyć o wolność. Komasa dał Miastu44 zapach. Przywykliśmy do Powstania Warszawskiego z piosenek, kliku ładnych obrazów, gdzie ktoś najwyżej zostaje trafiony i umiera. Ciężko nam jednak patrzeć na przepoconych, upapranych, wymazanych krwią Powstańców. Takie okoliczności przyrody – choć większości z nas znane - nie do końca pasują do dumnej biało-czerwonej opaski.
Oczyściliśmy – dla własnych estetycznych potrzeb – tę historię. I dobrze, że Komasa podaje ją z całym dobrodziejstwem.
I stąd ten prysznic.

Podsumowując nieco
Czekanie. Odliczanie. Podekscytowanie i?
Miasto44 na pewno zostawiło niezaspokojone apetyty na dobry film o Powstaniu. Myślę, że wielu zgromadzonych dziś na Narodowym, na pytanie 'Jaki dobry film ostatnio widziałeś?', nie wspomniałoby o Mieście44.
Podboju światowego kina nie wróżę. I choć ten film nie oczarowuje, to dawno tak dobitnie nikt nie przypomniał mi jakim złem jest wojna. Niestety, tak jak z Pianisty wyszłam przybita, ale oczarowana – tak tutaj, wyszłam przybita.
-------
O filmie Miasto44 Jana Komasy na pewno nie można powiedzieć, że jest ładny albo że się podoba. To jak 'lajkowanie' informacji o wielkiej tragedii. Wiele wiedziałam o PW, z wieloma Powstańcami rozmawiałam – ale dopiero na Stadionie Narodowym zdałam sobie sprawę, co ci ludzie przeżyli.

Artystycznie ten film mnie nie zachwycił - delikatnie mówiąc...
Przypomniał, a może uzmysłowił mi, czego dokonali młodzi warszawiacy. Ja wyszłam z seansu przybita. A Oni do mikrofonu mówili mi: Świetne kino. Tak to wyglądało i dobrze, że to zrobiliśmy.

Czy może to z nami jest problem....?
Czyżbyśmy czekali na kolejny ckliwy i ładny film o PW, a dostaliśmy brzydki, chaotyczny obraz, pełen cierpienia, niesprawiedliwości, bezsensowności?
Co jeśli w 1944 tak właśnie było?
Wszyscy wiemy jak kończy się Powstanie Warszawskie.
Mam nadzieję jednak, że jego dowódcy tego nie wiedzieli przed wydaniem rozkazów– bo do poszukiwania odpowiedzi na trudne pytania ten film też skłania.
To byłoby jednak za dużo na jeden dzień.
Zresztą może Miasto44 miało wzbudzać pytania, a odpowiadać mieli Powstańcy.
My tych bohaterów wciąż mamy obok siebie!

Czwarta nad ranem...
Przed snem wolę przypomnieć sobie owacje na stojąco dla zgromadzonych na seansie Powstanieców, czy Pana który siedział za mną i w trakcie pokazu wspominał jak to było na barykadzie.
Chcę widzieć te dziś uśmiechnięte twarze, kiedyś walczących warszawiaków, którzy kiwając głowami mówią: tak było, a jakby trzeba było to jeszcze raz byśmy poszli.
…oni wiedzą co mówią, bo że tak zacytuję piosenkę z filmu Miasto44
„walczysz z całych sił, o coś więcej niż kilka chwil”
------
Budzę się kolejnego dnia - a właściwie tego samego rano.
W głowie pełno pytań o Powstanie. Czy tak, czy inaczej, czy rzeczywiście, ale jak to?!
...na tym polu Panie Komasa, może Pan odnotować sukces.
Mimo, że gwiazdek wiele bym nie dała, efekt 'dzień po filmie' zdarza się rzadko.
A ja go mam...
Te pytania są już do Nich :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz