wtorek, 29 lipca 2014

'Być warszawiakiem’ – to zobowiązuje


*tekst opublikowany w Biuletynie Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej – 08.2012r.
Liczba lajkujących Muzeum PW wzrosła do 113 tys., wspominanej knajpy do 30 tys.
Do tego pojawił się Twitter i Obłęd'44 Zychowicza. A ja już nie studiuję.


I mimo, że mam uwagi do tekstu, napisanego 2 lata temu, wciąż jest on aktualny i nowego napisać jeszcze nie umiem. 
------------------

Rano biegiem do metra. Pierwszy łyk kawy jeszcze na peronie, co wytrwalsi budzą kofeiną swój organizm dopiero w pracy lub na uczelni. W uszach słuchawki, noga lekko podryguje w rytm muzyki. Godziny spędzone za biurkiem i w aulach uniwersytetów. Wieczory w zaciszu własnego domu albo wyjście ze znajomymi na piwo.

Tak wygląda typowy dzień studiującego i pracującego młodego warszawiaka, zarówno tego ze stolicy, jak i wciąż zameldowanego w najróżniejszych miejscach Polski. Doskonale wiemy, kiedy zaczynają się wyprzedaże, znamy najpopularniejsze knajpy danego sezonu i oczywiście właśnie tam bywamy. Trudno nam rozstać się z telefonem komórkowym, nie tylko dlatego że ktoś może zadzwonić, po prostu jesteśmy mocno związani, żeby nie napisać uzależnieni, od ciągłego dostępu do internetu.

To oczywiście rzeczywistość lekko przerysowana, choć na pierwszy rzut oka właśnie tak prezentuje się warszawska młodzież. Co mamy na swoją obronę? Kawę po prostu lubimy, zakupy w czasie wyprzedaży pomagają nam zaoszczędzić na wakacje. A nasze rozmowy prowadzone w knajpach, artykuły czytane w internecie, czy aktywność na portalach społecznościowych? To wszystko, wbrew pierwszemu wrażeniu, wskazuje na to, że mamy tożsamość.

Przenieśmy się jednak do czasów, kiedy jeszcze odkrywaliśmy świat, prowadzeni za rękę przez rodziców i nauczycieli. Pierwsza klasa gimnazjum, kiedyś siódmy rok nauki w szkole podstawowej. Na wszystkich ławkach „Kamienie na szaniec” Aleksandra Kamińskiego. Pierwsza książka, którą czyta się bez żadnego przymusu. Chłopcom podoba się męstwo bohaterów, oczami wyobraźni widzą siebie w czasie Akcji pod Arsenałem, na przesłuchaniu milczą tak samo jak Rudy. Dziewczynki, z kobiecą wrażliwością, martwią się o życie bohaterów, zwłaszcza że każda już wie, w którym by się podkochiwała. Alek, Zośka, Rudy – to dla wielu z nas pierwsi prawdziwi bohaterowie z dzieciństwa. Biją na głowę Stasia z „W pustyni i w puszczy”, nie wspominając o Antku Bolesława Prusa. Dla nastolatków są dowodem na to, że ich też stać na wielkie czyny. W końcu, opisywani przez Kamińskiego chłopcy, byli zupełnie normalni, zwykli – do czasu, gdy los wystawił ich na straszną próbę.

Sierpień, rok 2004, to pierwsze tak wielkie obchody rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego i otwarcie najnowocześniejszego Muzeum. Tym co działo się w stolicy latem 1944 roku, żyje już nie tylko sama Warszawa, zaczyna mówić o tym cała Polska. Chociaż daty, liczby, fakty, o tych 63 dniach walki, znamy już dzięki lekcjom historii w szkole, odkrywamy te wydarzenia na nowo. I choć w 1944 Alka, Zośki i Rudego, nie było już na świecie, do walki stanęli ich koledzy i koleżanki. Tak samo młodzi, wierzący w prawdziwe przyjaźnie, przeżywający pierwsze miłości. Tak samo normalni i autentyczni.

ODDAJEMY HOŁD ‘PO NASZEMU’

Dwóch młodych warszawiaków otwiera własny interes. Zatrudniają graficiarza. Powstaje mural przestawiający młodego powstańca. Niektórych bulwersuje fakt, że to sklep z alkoholami. To jednak nie zabieg marketingowy, nie ma nic wspólnego z reklamą. Młodzi ludzie tłumaczą, że pierwszy raz mają swój własny kawałek miejsca w Warszawie. Wcześniej symbol Polski Walczącej wytatuowali sobie na ramieniu, teraz mają szanse by powiedzieć reszcie stolicy o swojej dumie. To ich osobisty hołd. Krytyka, z którą czasem się spotykają, nie budzi w nich złości. Zdają sobie sprawę, że nie każdy rozumie, że to sprawa bardzo osobista, skąd obcy ludzie mogą wiedzieć jak wiele łączy ich z Powstaniem. Zastrzegają jednak, że jeśli kiedyś zamiast sklepu z alkoholami, będą właścicielami wielkiego biurowca, czy galerii sztuki, też będzie tam podobny mural, bo ta historia to część ich życia, a swoją dumę zamierzają głośno manifestować. 1 sierpnia właścicieli w sklepie nie zastaniemy, są na Powązkach, zapalają świeczkę ‘chłopakom’.

Jeden ze studenckich klubów pęka w szwach. Jest grudzień, obchody 1 sierpnia już dawno za nami. Na scenie kapela Lao Che. Tłum młodzieży doskonale bawi się do punk rockowej muzyki. Teksty znają na pamięć, razem w wokalistą na cały głos wykrzykują ‘tramwajem jadę na wojnę’. To piosenka ‘Godzina W’. Kolejne kawałki, to historia Powstania Warszawskiego. Będzie obrona Starego Miasta, obojętność aliantów na wydarzenia w Warszawie, zejście do kanałów, dywersyjne akcje, Rosjanie biernie przyglądając się walczącej Stolicy, jako ostatni utwór ‘Koniec’.  Jeśli ktoś nie wierzy, że ludzie bawiący się na koncercie, wiedzą co śpiewają, wystarczy spojrzeć na ich twarze, kiedy padają słowa „Barykado nasza, Polsko mała idź pod prąd!’. To fakt, nie ma tu zadumy, nie ma tu miejsca na refleksje, za to studencki klub wypełnia duma.

Z telefonem w ręce, a nie przy uchu. To po prostu nieustanne podłączenie do Internetu, a tą najczęściej odwiedzaną stroną jest www.facebook.com. Coraz bardziej prawdziwa wydaje się być parafraza: pokaż mi swój profil na Facebooku, powiem Ci kim jesteś. Nasze konta na portalach społecznościowych mówią często o nas więcej, niż sami możemy przekazać. Gdzie mieszkamy, pracujemy, jak i z kim spędzamy czas, ale też jakie mamy zainteresowania. Klikamy ‘Lubię to!’ na profilu uwielbianego przez nas muzyka, reżysera, w ten sposób oceniamy też konkretne inicjatywy czy miejsca. Wydawać by się mogło, że historia, zwłaszcza ta trudna i nowoczesne życie, nastawione na przyjemności, nie mają ze sobą nic wspólnego, a na pewno nie idą w parze.

Z tą parzystością rzeczywiście może być różnie, bo liczba fanów Muzeum Powstania Warszawskiego na Facebooku, rośnie z dnia na dzień. W momencie powstania tego tekstu to przeszło 39 tysięcy, dla porównania jedno z najmodniejszych miejsc-knajp w Warszawie może się pochwalić niespełna 15 tysiącami. Klikniecie ‘Lubię to!’ pod profilem Muzeum, to coś więcej niż wyrażenie swojego poparcia czy uznania. Internauci chcą być na bieżąco, chcą wiedzieć co dzieje się przy ulicy Grzybowskiej, dostawać informacje o kolejnych wystawach i pokazach filmowych. Te najciekawsze wysyłają do swoich znajomych, informując ich także na jakie wydarzenia się wybierają.

DLACZEGO AKURAT POWSTANIE?

Niewiele jest dat w historii, które jednoczą całe społeczeństwo, które przyciągają młodych, nastawionych raczej na myślenie o przyszłości, niż czasach minionych. Jak to więc się stało, że o 1 sierpnia, pamiętamy wszyscy i mimo tragicznego finału nierównej walki, górę nad smutkiem tego dnia bierze duma?

W świecie, w którym wszystko można przerobić przy pomocy programów komputerowych, a fikcyjne postacie, w które wcielamy się przed monitorami, mają po kilka żyć, młody człowiek odczuwa brak autentyczności. Niewiele jest już nas w stanie zaskoczyć, mało kto nam imponuje. I wtedy pojawiają się bohaterowie z krwi i kości. W ich historiach nie ma pustego patosu, nikt nie wygłasza płomiennej mowy o mesjanizmie, ratowaniu świata. To Bóg – Honor – Ojczyzna, ale nie w słowach, a w czynach. Zabrano im wolność, poczucie bezpieczeństwa, zmuszono do życia w ciągłym strachu. A czy oni nie chcieli tak jak my spędzać czasu z przyjaciółmi, zakochiwać się, marzyć snując plany o przyszłości? Ich bunt, sprzeciw, jest z jednej strony dla nas zrozumiały - budzi szacunek, z drugiej zmusza do myślenia ‘czy my byśmy tak potrafili’.

Wysłuchując wspomnień walczących na barykadach, przeprowadzających ludzi kanałami, czy roznoszących pocztę, mamy wrażenie, że takie rzeczy nie mogły dziać się niespełna 70 lat temu. Ale to co najbardziej zaskakuje we wspomnieniach Powstańców, to ich naturalność. O wielkich czynach opowiadają, z większą skromnością, niż my o ostatniej pochwale udzielonej przez szefa, czy zdanym kolokwium.

W dokumencie „Powstanie w bluzce w kwiatki” Olgi Borkowskiej o Powstaniu z perspektywy walczących kobiet, bohaterki wspominają, co 1 sierpnia miały na sobie, jakie wzorki były na sukience i jakiego koloru był sweterek. Czym te kobiety różnią się od nas, pamiętających dokładnie jak wyglądałyśmy na maturze, czy na pierwszej randce? W zasadzie dzieli nas tylko jedno - czasy w jakich przyszło nam żyć. Nasze sukienki nigdy nie zostały zniszczone przez kule, nigdy nie poplamiła ich krew najbliższych.

Z PODZIWEM, BEZ OCENY

Powstanie Warszawskie budzi kontrowersje. Wciąż toczą się dyskusje o jego słuszności. Przeciwnicy powtarzają, że taki zryw nie miał szans powodzenia, a był koszmarem dla ludności cywilnej, przyczynił się do zrównania Warszawy z ziemią i śmierci tysięcy ludzi. Zwolennicy przypominają, że  polskie władze, liczyły na pomoc aliantów i zbliżających się do Stolicy Rosjan, a do tego nastroje w Warszawie były tak bojowe, że uniknięcie powstania było niemożliwe.

W tej dyskusji nie zabieramy głosu. Oczywiście w swoim gronie toczymy burzliwe rozmowy, tłumaczymy swoje racje, powołujemy się na autorytety. Nie czujemy się jednak kompetentni, by zabierać głos w dyskusji publicznej i oceniać decyzję polskich władz. Wielka polityka, rozgrywki na najwyższym szczeblu, jakie toczyły się między aliantami, Rosjanami, a polskim rządem na uchodźstwie i wiedza jaką o tym wszystkim mieli przywódcy podziemia. To zostawiamy do oceny historykom. Mamy żal, o to że nasi Powstańcy nie mogli liczyć na pomoc, tak jak ci francuscy, że na Paradzie Zwycięstwa w Londynie nie pojawił się ani jeden polski żołnierz – bo sprzeciwił się temu Stalin, że Polska znalazła się za żelazną kurtyną. Ale co do o samych Powstańców, tu mieszają się tylko dwa uczucia: duma i szacunek.

PRZEZ HISTORIĘ DO SERCA

Zakochać się w Warszawie nie jest łatwo, zwłaszcza tym, którzy do stolicy trafiają na studia, czy w poszukiwaniu pracy. Architektura niespójna, na ulicach korki, gwar, zgiełk, wszędzie daleko. Są miasta, które zachwycają już od pierwszych postawionych kroków. Klimatyczny Kraków, Wrocław, Poznań, Toruń, Gdańsk. Na tę listę Warszawy raczej nikt, kto jeszcze nie zdążył jej pokochać, nie wpisuje. Oczywiście powszechnie wiadomo, że to nie Stolicy wina… że historia, że wojna, że komunizm. Nie zmienia to jednak faktu, że miłość do tego miasta, rzadko bywa tą od pierwszego wejrzenia.

Pierwszy krok do zakochania się w Warszawie, to krok zrobiony świadomie po jej ulicach. I chociaż nie możemy powtórzyć za Napoleonem przemawiającym pod piramidami ‘40 wieków na nas patrzy’, bo niewiele budynków pamięta czasy przedwojenne, to żeby zrozumieć to miasto trzeba właśnie poznać jego tożsamość, a tej musimy szukać w 1944 roku. Nie można wydawać sądów o Warszawie, nie dotykając jej historii. Dla nas, pokolenia lat 80tych i 90tych, nie ma Stolicy bez Powstania Warszawskiego. I tak właśnie patrzymy na to miasto.

NIE TYLKO PAMIĘTAMY

Po 8 latach od pierwszych godnych obchodów rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, punktualnie o 17 zatrzymuje się cała Stolica, choć syreny odzywają się też w najdalszych częściach Polski. Na koncertach, pokazach filmowych, wystawach i spotkaniach gromadzą się tłumy. Na samochodach powiewają biało-czerwone flagi.

My na co dzień w pośpiechu, z kubkiem kawy i słuchawkami w uszach, podążający do pracy i na uczelnie, wieczorami spotykający się w pubach, kawiarniach, bawiący się w klubach, 1 sierpnia znów zatrzymamy się na chwilę. Gdy zawyją syreny pochylimy głowy, bo oddać hołd Powstańcom – bohaterom naszego pokolenia. Potem spojrzymy w niebo by podziękować im za świadectwo i przykład, jak walczyć o wolność, jak kochać swoją wielką i małą Ojczyznę. I przez cały rok będziemy pamiętać, słuchają punk rockowy piosenek o tamtych 63 dniach, polecając na Facebooku kolejne wydarzenia, czy ustępując miejsca w komunikacji miejskiej ludziom, którzy kiedyś możliwe że roznosili pocztę powstańcom, nie przespali wielu nocy czuwając na barykadzie, których potrzeba wolności była większa, niż strach przed śmiercią.

---

Adam Asnyk pisał, że ‘Każda epoka ma swe własne cele i zapomina o wczorajszych snach...’ albo poeta nie miał racji albo epoka Powstania Warszawskiego wciąż trwa. My nie tylko pamiętamy, jesteśmy też dumni. I za to uczucie dumy chcemy Wam – Powstańcom podziękować. Wasze czyny, Wasza postawa, sprawiły że, 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz