niedziela, 8 marca 2015

Billboard z konkubinatem - przyciąga czy odstrasza od Boga?

Specje od reklamy sprawdziliby, jak działa negatywny przekaz w tym temacie.
A ja chciałabym wiedzieć, czy twórcy ....

No ale od początku.

O tym, czy ma prawo wisieć (nawet jeśli do najpiękniejszych nie należy) - nie widzę powodu by rozmawiać. Prawo ma. I jeśli ktoś z powodu wyglądu czy słowa "konkubinat" bądź "grzech" ma go ochotę piętnować, to radzę zająć się billbordami ociekającymi seksem, prowokującymi, seksistowskimi albo wulgarnymi - jak choć by plakat reklamujący film Tymańskiego.
A co do niewierzących - cóż...ja nie postuluję zdjęcia plakatów, którymi nie jestem zainteresowana, a które średnio trafiają w mój gust.

Ma prawo wisieć. Ale czy dobrze, że wisi?

Od początku miałam mieszane uczucia. I to nie dlatego, że o Bogu, czy grzechu nie powinno się rozprawiać w przestrzeni publicznej. W żadnym wypadku! Powinno i jestem jak najbardziej za takim rozprawianiem.



Problem w czym innym...

Skoro miałam wątpliwości, to sporo o billboardach myślałam...do piątkowego wieczoru.
Stojąc w kolejce do konfesjonału, miałam nadzieję, że trafię na kogoś z wyczuciem. Oczywiście, wiem że spowiadam się Bogu, nie księdzu. Ale tego dnia bardzo potrzebowałam, by już nikt nie wbijał mnie w ziemię - i tak głęboko w niej tkwiłam.
Po wylaniu wszystkich grzechów przy spowiedzi, wyrzuceniu z siebie tego co najgorsze, usłyszałam zza kratek konfesjonału, spokojną odpowiedź księdza na wszystkie moje brudy: Staraj się być blisko Jezusa, będziesz szczęśliwa.

Wiecie co jest przed 10 Przykazaniami?
"Jam jest Pan Bóg twój, którym cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli"

To jest troska, miłość, opieka - jaką nad człowiekiem roztacza Bóg.
Później daje nam 10 przykazań - ale nie po to, by życie utrudnić, ale by człowieka przed zranieniem uchronić. Jak rodzic, który nie zabrania zabawy zapałkami, bo chce by dziecko zanudziło się na śmierć.

I w tym billboardzie brakuje troski. Brakuje tej wielkiej Bożej miłości. Brakuje tego, czym jest chrześcijaństwo. Brakuje informacji o Bogu, który kocha - na zawsze i bez względu na wszystko.
Wiara z Jezusa daje człowiekowi gwarancje życia wiecznego w nieopisanym szczęściu - raj to nazywamy :)
Nikt inny nie ma tego "w ofercie"...

Jeśli tego zabrakło, znaczy że billboard to zło???

Niekoniecznie.
Spece od reklamy chcieliby badań. Jak oddziaływuje przekaz negatywny etc. 
Ja mam inne pytanie...
Czy twórcy chcieli wywołać dyskusje, uświadomić, że konkubinat to grzech.
Chcieli przypomnieć żyjącym w grzechu, że mają grzech?

Czy chcieli przywołać ludzi do Boga? Przypomnieć im o wielkiej miłości Stwórcy, który wciąż na nich czeka? Czy ich celem było zbliżenie ludzi do Jezusa, bez oceniania? Kierowała nimi prawdziwa chrześciańska troska o inne dzieci Boże?
Może naprawdę są ludzie, którzy dokonali "autoryzacji 10 Przykazań" i potrzebują przypomnienia - co grzechem jest, a co nie. I tutaj mowa powinna być "tak tak, nie nie"?


Jeśli przemodlili ten pomysł. Odstawili poczucie bycia lepszym od grzeszników na bok...to nie mam nic do zarzucenia. Wiedzieli, co robią.

Konfesjonał przed galerią handlową - jak robi ks. Stryczek.
Albo konfesjonał na billboardzie - i pełnie miłości wezwanie, by przyjść do Boga - bez względu na dotychczasowe życie
... to bardziej kojarzy mi się z Jezusem i jego życiem na ziemi.
Mogę się mylić, ale mogę też mieć rację.

Jak sobie jednak pomyślę, jak wyglądało Jezusa wychodzenie do grzeszników, to najpierw jest miłość - a jej wynikiem ich odjeście od grzechu.
Ale my nie jesteśmy Jezusem i czasy są innne.
Więc wciąż mam wątpliwości.

1 komentarz:

  1. Ma prawo wisieć. A czy dobrze, że wisi?
    Trudno przejść obok tego bilbordu obojętnie. Nie żyję w żadnym konkubinacie, ale jakoś i mnie dotknął. Bo ktoś powiedział mocno, wyraźnie i bez owijania w bawełnę - "to grzech". W kościołach czy internetach najczęściej słyszymy o miłosierdziu, wybaczaniu, pozytywnych przykładach, potrzebie nawrócenia. Boga, który jest sędzią sprawiedliwym, za dobre wynagradza a za złe karze zdecydowanie mniej. I to pewnie dobrze, jak piszesz. Ale wydaje mi się, że również dobrze jest od czasu do czasu usłyszeć konkretnie i mocno - to grzech. Bez "ale", "ponieważ", "w świetle nauczania Kościoła" czy nawet "doby wieczór, szczęść Boże, dzień dobry" ;) W bezpiecznej, bezosobowej formule, w której słychać jedyne własne sumienie.
    A poza tym, tak banię wyłączając, w jakiś niejasny dla mnie sposób wydają mi się one "swojskie" :P Trochę niczym wiejski, przydrożny krzyż, którego w dużym mieście nie uświadczysz.

    OdpowiedzUsuń